lis 04 2002

no (?) doubts


Komentarze: 1

Mam watpliwosci...co do tego czy mogę być z jakims gosciem, myslac jeszcze troszeczke o innym....lepiej ryzykowac...i może zranic pewna osobe, czy się powstrzymac i tez zranic pewna osobe (ta sama)....hmm a ja? Pomyslmy o sobie....jest mi z nim spoko wiec chyba powinnam sprobowac, zwlaszcza ze ja nie umiem odmawiac.....on jest taki kochany, wrazliwy, cichy, spokojny, raczej obserwator niż uczestnik, delikatny....w sumie wzruszaja mnie te miny, spojrzenia.......doszlam do pierwszej granicy.....Pierwsza granice jest wtedy gdy mam zdecydowac czy chce się z kims spotykac czy nie, gdy mamy być para......choc On jeszcze mi tego nie zaproponowal, ale jestem pewna ze to zrobi, predzej czy pozniej.......a w myslach nadal tkwi ten Szatan i cicha nadzieja ze będę mogla z nim pogadac a jednoczesnie wielka chec dosrania mu.....taski to już mój diabelski charakter........: ) .......wiem ze nie oplaca mi się o nim myslec, tylko napierac dalej na to zakrecone zycie i czekac co przyniesie kolejny dzien.....

 

Hmmm nie pamietam jaki wydawal mi się tamten na poczatku naszej znajomosci, ale z pewnoscia wydawal mi się inny niż okazal się w rzeczywistosci.....tylko mnie to ciagle meczy, jak facet może mowic ze kogos kocha a za 2 tygodnie zrywac.....to mnie smuci.....czy każdy tak klamie? Mogę to w sumie sprawdzic....nie ustane poki nie znajde jakiegos który powie prawde i będzie jej wierny do konca zycia : )

*niekochana* : :
04 listopada 2002, 22:15
"just do it"... jak to powiedzial Osama...

Dodaj komentarz